Codzienność pana Janka po tragicznym wypadku wyglądała ponuro. Mężczyzna, odcięty od świata i bezradny, tracił nadzieję na lepsze jutro. Wszystko zmieniło się, gdy sąsiedzi powiadomili pobliską Fundację o jego sytuacji. Dzięki wsparciu dobrych ludzi pan Janek wyzdrowiał i odzyskał nadzieję.
Pan Janek, starszy, samotny mężczyzna z Warszawy, stał się więźniem własnego mieszkania. Trzecie piętro bez windy, po wypadku i złamaniu biodra stało się barierą nie do pokonania. Jego świat, wcześniej pełen codziennych rytuałów, runął jak domek z kart.
Na początku wierzył, że wystarczą kilka tygodni odpoczynku i rehabilitacji, by powrócić do normalności. Czas płynął, a wraz z nim narastały ból, bezradność i poczucie izolacji. Z każdym dniem stawał się coraz bardziej zamknięty w sobie, każda czynność była dla niego wielkim wysiłkiem Samotność wypełniała jego dni. Pan Janek godzinami wpatrywał się w okno, obserwując życie toczące się na ulicy – tak blisko, a jednak zupełnie poza jego zasięgiem. Telewizor nie zastępował mu rozmów i ciepła drugiego człowieka. Czuł się niewidzialny.
Gdy myślał, że wszyscy już o nim zapomnieli, pojawiła się pracownica pobliskiej Fundacji, pani Helenka. Uśmiechnięta, ciepła kobieta wysłuchała go i obiecała mu pomoc. Pan Janek otrzymał regularne wsparcie psychologa, fizjoterapeuty oraz opiekuna, który nie tylko robił mu zakupy i przygotowywał jedzenie, ale przede wszystkim rozmawiał z panem Janem. Taka terapia zadziałała, jak żadne inne. Cierpliwość i wsparcie specjalistów pomogły mu odzyskać wiarę. Fundacja zadbała nie tylko o jego ciało, ale i o duszę – oswoił lęki i samotność.
Z czasem, krok po kroku, pan Janek wracał do życia. Pierwszy raz, gdy udało mu się wyjść z domu o własnych siłach, był dla niego przełomowy. Po wielu miesiącach zamknięcia poczuł, że znów ma kontrolę nad własnym losem.
Historia Pana Janka przypomina, że wystarczy wyciągnięta dłoń, dobre słowo, odrobina wsparcia, by zmienić życie na lepsze.